Przejdź do głównej zawartości

Powrót do piekielnego raju

Kiedy w czerwcu 2008 roku opuszczałem Jordanię, będącą przedostatnim krajem w mojej rocznej podróży dookoła świata, przysiągłem sobie, że wrócę na rozległe pustynie Wadi Rum z jej niesamowitymi skałami. Choć od tamtego czasu minęły trzy lata i wędrówka ta odcisnęła na mnie piętno w postaci nadwyrężonych stawów i bólu nóg, jaki odczuwam do teraz, postanowiłem raz jeszcze spakować plecak, namiot i wyruszyć w drogę, by poddawać się zaistniałym sytuacjom. Znalazłem partnera w postaci firmy SOLSKEN, która zaopatrzyła mnie w okulary chroniące przed silnym, pustynnym słońcem i poleciałem do Ammanu.

Ten blog jest zapisem dokonanym na podstawie notatek, jakie czyniłem w podróży, trwającej od 14 do 24 sierpnia. Na ogół przebywałem w miejscach, skąd nie mogłem relacjonować swoich przygód, dlatego tak jak w przypadku podróży do Etiopii postanowiłem zdać relację po powrocie, opatrując tekst w zdjęcia.

Postaram się codziennie, przez najbliższe półtora tygodnia uzupełniać blog o kolejny dzień.

Zapraszam w podróż!!! 

Komentarze

  1. wiecznie_zabiegana@onet.pl26 sierpnia 2011 15:08

    chętnie będe śledzić twoją podróż, to musiało być niesamowite przeżycie ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem, czytam.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~zygi51@onet.pl29 sierpnia 2011 06:37

    Sledzę z ciekawością.Czekam niecierpliwie na dalsze relacje.pozdrawiam.Zygmunt.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dzień 8: Wydmy. Włóczęgi ciąg dalszy

Pozwoliłem sobie na dłuższe spanie i dopiero przed 9.00 wyruszyłem w drogę. Wioska o tej porze wciąż była jak wymarła, tylko kobieta w czerni krzątała się przy zagrodzie z wielbłądami po drugiej stronie ulicy, naprzeciw restauracji. O dziwo nie miałem żadnych zakwasów po poprzednim dniu, ale postanowiłem tym razem aż tak się nie eksploatować. Poszedłem wpierw w miejsce pomiędzy skałami, gdzie jak powiedział mi rozwoziciel wody, znajdowała się tak zwana sadzawka Lawrence’a. Thomas Edward Lawrence. Lawrence z Arabii. Dla wielu Arabów ten Brytyjczyk był legendą. Po studiach w Oxfordzie, kiedy Europa pogrążona była w I wojnie światowej, los rzucił go na tereny Bliskiego Wschodu, gdzie brał czynny udział w wyzwalaniu świata arabskiego spod jarzma Imperium Osmańskiego. Działał też na rzecz Wielkiej Brytanii w kolonialnych rozgrywkach z Francją. Jego terenem działań było między innymi Wadi Rum, o którym pisał w swojej książce Siedem filarów mądrości . Minąłem mały, żyzny ogródek wciśnięty

Dzień; 2: Amman

Odwieziono nas autobusem do terminalu, gdzie czekaliśmy w małej poczekalni na rozwój wydarzeń. Wydrukowano nową listę pasażerów i znów kolejno wsiadaliśmy do autobusu, który miał zawieźć nas do tego samego samolotu. Zatrzymano jordańskie młode małżeństwo z czwórką dzieci. Wyglądało na to, że chodziło o mężczyznę. Z odjeżdżającego autobusu widziałem, jak awanturuje się w poczekalni. Straciliśmy ponad 2 godziny, ale dzięki temu nie przylecieliśmy do Ammanu o 4.00 rano, tylko o normalniejszej porze. Było już jasno. Z lotniska położonego ponad 30 kilometrów od stolicy, płacąc 3 jordańskie dinary będące równowartością prawie 3 euro dojechałem busem na terminal autobusowy, jeden z trzech w mieście. Sucha roślinność i ubogie namioty Beduinów, walający się gruz oraz ogólny bałagan przedmieść zamienił się wreszcie w pagórki gęsto zabudowane domami. Z dworca wraz z parą turystów ze Słowenii dojechaliśmy taksówką do centrum miasta. Ulice były niemal puste o tak wczesnej porze. Chciałem zatrzymać

Dzień 10: …

Do czwartej nad ranem w knajpie obok hotelu znów odbywał się koncert. Z powodu dudniącej, głośnej muzyki trudno było zasnąć. Zjadłem jajko na twardo, khoubz z dżemem i wypiłem herbatę. Mój żołądek znów nieco szwankował. Podejrzewałem szpinak… Może jednak była to ukraińska wódka? Alergia na alkohol byłaby straszna! Nie chciało mi się wychodzić na zewnątrz, Fabiane też długo czytał angielskojęzyczny dziennik wydawany w Ammanie. Na pierwszej stronie oczywiście relacja z Libii i fotografia radosnych demonstrantów. Czytałem w przewodniku o historii Jordanii, w południe powoli zacząłem pakować plecak i zostawiłem go w recepcji. Na ulicy tłok i gwar. Siedziałem jakiś czas przy nieczynnych kranach przed meczetem, obserwując przechodniów, sprzedawców dewocjonalii oraz owoców.   Zrobiłem zakupy do domu, na bazarze kupiłem brzoskwinie oraz banany i wróciłem do Mansour. Przeglądałem przewodniki, pozostawione przez turystów, zalegające na rozpadającej się półce. Zainteresował mnie Jemen. Nig